Rowerowe przygody w deszczu: jak cieszyć się jazdą w trudnych warunkach

Rowerowe przygody w deszczu: jak cieszyć się jazdą w trudnych warunkach - 1 2025

Mokra przygoda: jak pokochać jazdę rowerem w deszczu

Kiedy niebo płacze, rowerzyści się cieszą

Pamiętam swoją pierwszą dłuższą wyprawę w strugach deszczu – miałem wtedy 15 lat, a mój stary góral ledwo zipał. Dotarłem do domu przemoczony do suchej nitki, ale z głową pełną endorfin. Od tamtej pory deszcz stał się moim sprzymierzeńcem, a nie wrogiem.

Dlaczego warto jeździć w deszczu? Bo to zupełnie inne doświadczenie – świat wygląda inaczej, dźwięki są stłumione, a ulice pustoszeją. W zeszłym roku podczas wrześniowej ulewy przejechałem warszawskie bulwary i miałem wrażenie, jakbym miał całe miasto tylko dla siebie.

Deszczowy niezbędnik: co naprawdę działa

Przez lata testowałem różne rozwiązania i mogę powiedzieć, że w Polsce najlepiej sprawdzają się:

  • Kurtki z membraną (ale uwaga na te za tanie – większość to ściema)
  • Spodnie z podwijanymi nogawkami (nigdy nie wiadomo, kiedy złapie nas ulewa)
  • Buty rowerowe z Gore-Texem (wiem, drogie, ale warto)

Największy sekret? Warstwy. Zawsze zaczynam od bielizny termoaktywnej, potem cienka bluza, a na wierzch dopiero kurtka. Dzięki temu nawet przy +5°C nie marznę, a pot skutecznie odprowadzany jest na zewnątrz.

Technika jazdy: mokre ABC

Nauka jazdy w deszczu przypomina nieco naukę chodzenia – trzeba nabrać nowych odruchów. Oto co wyciągnąłem z 10 lat mokrej praktyki:

Element Jak to robić
Hamowanie Delikatne pulsowanie zamiast jednego mocnego ściśnięcia
Zakręty Przenoszenie ciężaru ciała, a nie skręcanie kierownicą
Przejeżdżanie przez kałuże Lekko unieść nogi i pozwolić rowerowi płynąć

Największy błąd? Próba jazdy jak w suchym. W deszczu wszystko trwa dłużej – hamowanie, skręcanie, przyspieszanie. Trzeba dać sobie i rowerowi więcej przestrzeni i czasu.

Co zrobić po powrocie do domu

Zostawienie mokrego roweru w przedpokoju to proszenie się o kłopoty. Mój rytuał wygląda tak:

  1. Natychmiastowe wytrzeć ramę suchą szmatką
  2. Przewiązanie łańcucha (używam specjalnego smaru do mokrej pogody)
  3. Sprawdzenie hamulców (szczególnie jeśli są V-brake)
  4. Pozwolenie, by wszystko wyschło naturalnie (nigdy nie stawiam przy kaloryferze!)

Bonusowy trik – na mokre dni mam specjalny zestaw akcesoriów: dodatkową linkę hamulcową, zapasowe klocki i smar w małym opakowaniu. Warto też zainwestować w błotniki – te z Decathlonu za 50 zł sprawdzają się zaskakująco dobrze.

Dlaczego to warte zachodu

Jazda w deszczu uczy pokory i cierpliwości. To także świetny test dla sprzętu i naszych umiejętności. A kiedy już dotrzesz do celu, mokry do suchej nitki, poczujesz satysfakcję, której nie da żadna słoneczna przejażdżka.

Najlepsze wspomnienia? Zawsze te z najgorszej pogody. Jak ta wyprawa w góry, kiedy wracaliśmy w gradzie, śmiejąc się jak szaleni, bo i tak nie mogło być gorzej. Takie chwile zostają w pamięci na zawsze.